Doradcy restrukturyzacyjni na zapłatę za pracę muszą czekać nawet lata, a często w ogóle jej nie dostają.
Specjaliści, którzy odpowiadają za restrukturyzację firm, narzekają na kłopoty z otrzymaniem zapłaty.
– Za połowę postępowań restrukturyzacyjnych, które prowadziliśmy, DGA nie dostało wynagrodzenia albo zwrotu poniesionych na nie wydatków – mówi Andrzej Głowacki, prezes DGA Centrum Sanacji Firm.
Premia za sukces
Wysokość wynagrodzenia doradców restrukturyzacyjnych i sposób jego wypłaty został uregulowany w ustawie Prawo restrukturyzacyjne, która weszła w życie z początkiem 2016r. Generalnie zapłata w dużej mierze jest uzależniona od efektów postępowania, a jeśli nie zakończy się ono pozytywnie, nie ma gwarancji jej otrzymania.
– Ustawodawca błędnie przyjął, że większość postępowań będzie kończyła się sukcesem. Tymczasem badania i analizy dotyczące działania wspomnianej ustawy jasno pokazują, że jedynie w przypadku kilku procent postępowań dochodziło do zawarcia układu z wierzycielami, a liczbę wykonanych układów można policzyć na palcach jednej ręki – mówi Andrzej Głowacki.
– Zamysł był taki, żeby premiować zaangażowanie doradców poprzez odniesienie sukcesu, jakim jest zawarcie układu z wierzycielami. Co do zasady nie jest to zły pomysł. Ale uzależnienie wypłaty całej kwoty od realizacji układu, co czasem następuje po wielu latach, nie powinno odbywać się kosztem takich specjalistów – podkreśla Małgorzata Anisimowicz, prezes PMR Restrukturyzacje.
Przewlekłość postępowań
Zdaniem Piotra Zimmermana, radcy prawnego i doradcy restrukturyzacyjnego w spółce Zimmerman i Wspólnicy, sytuacja doradców byłaby o niebo lepsza, gdyby płatność wynagrodzenia odbywała się w terminach choćby zbliżonych do instrukcyjnych, przewidzianych ustawą. Postępowania są jednak przewlekłe, a ustawa nie przewiduje mechanizmów zabezpieczających interesy doradców w takich sytuacjach.
Problem nie dotyczy postępowania o zatwierdzenie układu. Tutaj umowa dłużnika z nadzorcą układu załatwia temat w sposób dowolny. Jednak już w najpowszechniejszym przyspieszonym postępowaniu układowym (PPU) barierą jest brak zaliczek i depozytu na wynagrodzenie zarządcy.
– Wszystko byłoby w porządku, gdyby postępowanie trwało 3-4 miesiące, tak jak to zaplanował ustawodawca. Ale gdy na jego zakończenie i zawarte w nim postanowienie o wynagrodzeniu nadzorca ma czekać 6-12 miesięcy, problemem staje się pokrywanie zwykłych bieżących kosztów funkcjonowania – mówi Piotr Zimmerman.
Jeśli PPU zostanie umorzone, nadzorca sądowy jest zobowiązany w ciągu tygodnia złożyć wniosek o ustalenie wynagrodzenia. Bardzo często dłużnik wnosi zażalenie na postanowienie sądu o umorzeniu. Jego rozpatrzenie zajmuje 2-6 miesięcy. W tym czasie dłużnik zwykle pozbywa się gotówki. W przypadku oddalenia zażalenia składa je ponownie do sądu okręgowego i znów trzeba czekać kilka miesięcy.
– Wkrótce pojawia się syndyk i doradcy restrukturyzacyjnemu pozostaje zgłoszenie swojej wierzytelności do masy upadłości – tłumaczy Andrzej Głowacki.
– Jeżeli układ w PPU nie zostanie przyjęty, to nadzorcy przysługuje 40 proc. wynagrodzenia. Ale nie ma skąd ściągnął pieniędzy, szczególnie jeśli okazuje się, że firma dłużnika nie ma majątku, aby
ogłosić upadłość – mówi Małgorzata Anisimowicz.