Obowiązujące od niedawna przepisy restrukturyzacyjne oprócz wielu zalet mają także kilka wad. Jeśli nie zostaną szybko naprawione, przełomowa reforma może zakończyć się fiaskiem. Restrukturyzacja zamiast upadłości, a bankructwo tylko w ostateczności — nowe prawo restrukturyzacyjne ma być rewolucją w ratowaniu firm stojących nad przepaścią. Nie jest jednak bez wad, które mogą ograniczyć jego dobroczynny wpływ.
Sądy rejonowe nie dadzą rady
Największy problem to pozostawienie postępowań upadłościowych i restrukturyzacyjnych w sądach rejonowych, podczas gdy powinny je rozpatrywać sądy okręgowe.
— Nierzadko pracują w tych sądach młodzi sędziowie, którzy dopiero rozpoczynają praktykę orzeczniczą, a postępowania upadłościowe i restrukturyzacyjne należą do najbardziej skomplikowanych postępowań cywilnych i wymagają naprawdę dużego doświadczenia — mówi Anna Pukszto, radca prawny, partner w Kancelarii Prawnej Dentons i prezes Stowarzyszenia Praktyków Restrukturyzacji.
Dodatkowy kłopot w tym, że te same sądy rozpatrują również sprawy o upadłość konsumencką. Maciej Roch Pietrzak, licencjonowany doradca restrukturyzacyjny i prezes PMR Restrukturyzacje, zwraca uwagę, że nowelizacja rozporządzenia w sprawie przekazania niektórym sądom okręgowym i rejonowym rozpoznawania spraw gospodarczych z obszaru właściwości innych sądów okręgowych i rejonowych, przygotowana jeszcze przez poprzednią ekipę rządzącą — likwiduje prawie 1/3 wydziałów upadłościowych w kraju w sytuacji gdy Sejm poprzedniej kadencji, nie zgodził się na przeniesienie upadłości konsumenckiej do sądów cywilnych ani na przeniesienie upadłości korporacyjnej do sądów okręgowych.
— W efekcie wszystkie sprawy bez względu na ich rozmiar i ciężar gatunkowy będą rozpoznawane w rejonowych sądach upadłościowych, i to w dodatku przy redukcji ich ilości o prawie 1/3 — zauważa Maciej Roch Pietrzak.