Coraz więcej firm budowlanych ma problem z płynnością finansową. Niedawno opisywaliśmy przypadek kieleckiego dewelopera, który przez wiele lat był generalnym wykonawcą budowy szkół, przedszkoli i budynków użyteczności publicznej. W ciągu ostatnich dwóch lat zwyciężał on w postępowaniach przetargowych, zawierając kontrakty, które w trakcie realizacji, po drastycznej podwyżce kosztów, okazały się nierentowne. Gdy tylko deweloper zorientował się, że będzie na nich tracić, udał się do swoich inwestorów z prośbą o renegocjacje cen. Żaden nie wyraził zgody na zmianę kosztów. Firma znalazła się więc w restrukturyzacji.
Na tym etapie pojawił się jeszcze jeden problem. Wspomniany przedsiębiorca opierał swoją działalność na inwestycjach publicznych. Jeżeli nie będzie zdobywał kontraktów, szybko zbankrutuje. A okazuje się, że firmom będącym w restrukturyzacji trudno walczyć o zamówienia publiczne.
To oznacza, że restrukturyzowana firma przez cały czas trwania postępowania nie może spłacić zaległości w ZUS-ie i Urzędzie Skarbowym. A procedury restrukturyzacyjne wcale nie są szybkie, pomimo założeń ustawodawcy. Jak wynika z kwartalnego raportu Spot Data i spółki Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja, najdłuższe są postępowania sanacyjne i układowe — trzeba przygotować się na średnio ok. 250 dni, licząc od chwili otwarcia postępowania do jego umorzenia. Natomiast najbardziej popularne przyspieszone postępowanie układowe trwa ok. 120 dni. Ale to tylko średnia — w niektórych sądach od otwarcia do zatwierdzenia układu mija nawet ponad 250 dni. Na samo otwarcie też trzeba czekać.
dnia 26 sierpnia 2018:
» Naprawie nie po drodze z przetargami